Pomogła: 12 razy Dołączyła: 11 Sie 2006 Posty: 736 Skąd: śląskie
Wysłany: 2008-12-16, 15:18
Ja u siebie na szczęście nie widziałam zaskrońca, choć do lasu mam z pół kilometra. Gorzej natomiast bo w pobliskiej okolicy na działkach właśnie w pobliżu oczka już dwukrotnie zaatakowała żmija i to jeden raz śmiertelnie.
Do jeziora mam 120m,lasy są mizerne. Jezioro ma brzegi mocno porośnięte trzciną, liczy 250 ha.Żmij u nas nie ma a zaskroniec jest groźny tylko dla ryb i żab.Może jednak skaleczyć rękę.
Jak zaskroniec pojawi się choć raz w oczku to na pewno wróci. Ryby od razu to sygnalizują.
W pierwszym dniu ryby które jedzą normalnie z ręki siedzą na dnie i w ogóle nie wypływają.
Na drugi dzień podpływają pod powierzchnię gwałtownie biorą pokarm i chowają się w głębi.
Wtedy wiem że trzeba przyłapać drania odłowić i daleko wywieźć.
Pozdrawiam ! Bolek
_________________ Murowane 3 m³. 4,5 m². Filtr,lampa UV + żabi dołek 1,5 m ³ bez żadnych urządzeń.
Karasie i orfy.
Z jednej strony zaskrońce stanowią dla nas problem,ale z drugiej-zwiększenie liczebności tych węży świadczy chyba o poprawie stanu środowiska.
może o lepszym przystosowaniu się tego gatunku, niektóre gatunki potrafią żyć w dużych miastach np. w centrum Warszawy gniazdują sokoły- jest wiele takich przykładów
Bolekso napisał/a:
Jak zaskroniec pojawi się choć raz w oczku to na pewno wróci. Ryby od razu to sygnalizują.
W pierwszym dniu ryby które jedzą normalnie z ręki siedzą na dnie i w ogóle nie wypływają. Jak zaskroniec pojawi się choć raz w oczku to na pewno wróci.
zauważyłem to samo u mnie. Ja swoje złapane staram się wywozić 10-20 km - liczę że nie wrócą
_________________ pozdrawiam arek
---------------------
oczko wodne żaden problem
PORADNIKPORTALSKLEP
Właśnie przed chwilą zaskroniec urządził mi w oczku spektakl typu dreszczowiec. Złapał żabę (Pavarottiego) za udko i próbował utopić. Była straszna walka. Początkowo pomyślałem, że taka musi być kolej rzeczy i łańcuch pokarmowy musi się zamknąć ale gdy zobaczyłem różnicę rozmiarów tych zwierząt doszedłem do wniosku, że tak mały zaskroniec to może i ją utopi czy też zabije w inny sposób ale zjeść nie da rady i tylko śpiewaka pokiereszuje. Na dodatek żona widząc to skazała "Żmija" na banicję więc musiałem rozdzielić walczących. Kijem bambusowym podniosłem zaskrońca nad lustro wody a ten za nic nie chciał puścić nogi. Położyłem więc ich na brzegu i dopiero po lekkim puknięciu zaskrońca w łepek ten wypuścił ofiarę i rozeszli się w do narożników.
Skoda, że znów nie miałem sprzętu żeby to fotnąć bo pierwszy raz widziałem taką akcję od początku.
Pomógł: 7 razy Dołączył: 30 Mar 2009 Posty: 347 Skąd: Biała P./Olsztyn
Wysłany: 2009-05-24, 20:47
Ja już nie zliczę ile ja zaskrońców wyniosłem z ogrodu i oczka, także od sąsiadów. Umnie jest taki fajny, cieplutki betonik wystawiony na słoneczko a i ogródek + oczko sprawiają, że tylko żyć i nie umierać Raz jeden taki jak zanurkował to 7 minut chyba, czy 10 stałem i czekałem aż wypłynie.
Ja dziś zobaczyłem w swoim oczku wodnym zaskrońca próbowałem go wypłoszyć bo o złapać go nie było szans był zbyt szybki. po którejś próbie udało mi się go wypędzić z oczka, nawiał do za ogrodzenie do sąsiada. Po 2-uch godzina wrócił i chowa mi się pod kaskadę JAK GO SIĘ POZBYĆ
Mam podobne problemy z zaskrońcami. Przy stawach rybnych ochronie niepodlegają, jeśli ktoś chce to można je łapać i wywozić. W moim małym " murowańcu " łapię je w wodzie ręką w rękawicy. W dużym oczku to jest b. trudne a poza oczkiem jeśli są krzewy niemożliwe. Praktycznie można go tylko uśmiercić kijem jak jest w oczku. Wielokrotnie obserwowałem ataki tego drapieżnika. Nawet mały i cienki jak rosówka atakuje i kaleczy wielkiego karasia chociaż nie może go nawet przytrzymać. U mnie nad jeziorem pełno jest tych gadów natomiast w oczku żaby nie widziałem od 5 lat. Ryby przez określone zachowanie same informują o ataku a wtedy pilnuję.
Pozdrawiam ! Bolek
_________________ Murowane 3 m³. 4,5 m². Filtr,lampa UV + żabi dołek 1,5 m ³ bez żadnych urządzeń.
Karasie i orfy.
Czy możliwe.że moje 6 ryb zginęło w paszczy zaskrońca. Pisałam już o tym na soutboxie. 5-6 trzyletnich karasi zginęło bez śladu. Pozostałe były tak spłoszone,że przez tydzień nie pokazywały się nawet do karmienia. Podejrzewałam, ze ktos mi wykradł. Okazało sie po ty godniu,że po trochu zaczęły sie pokazywać. Parę dni wcześniej jedna z ryb miała jakby skaleczenie na boku i niby sińce na ciele. Pokazywałam ja na forum. Aurora pod ejrzewał wiremię, ale ryba do dzisiaj żyje, pobiera pokarm, wygląda coraz lepiej. Przedwczoraj zauważyłam,że jeden z karasi ma jakby nakłucie na grzbiecie o zabarwieniu białym, tak jakby skaleczenie. Nie pozwolił się wyłowić, więc nie mogłam się mu przyjrzeć lepiej. Niecały kilometr od mojej działki jest las.
Advertisement ..:: Sponsor ::..
Pomógł: 8 razy
Dołączył: 25.01.2007
Posty: 4134
Skąd: USA
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum