U mnie jest prawie tak samo. Też codziennie zbieram cienki lód z części przerębla.
Dzisiaj Bolek doliczył się u mnie 8 karasi.
Nie jest tak źle, choć nie wiem czy dadzą sobie radę w takim cuchnącym bajorze.
Zastanawiam się nad wyłapaniem części i przeniesieniem do piwnicy.
U mnie w 2003 roku pękło oczko i było tylko 50cm głębokości i karasie przeżyły, a koi
Jaką masz pojemność oczka i jakie tam żyją ryby???
Dołączył: 01 Lut 2006 Posty: 30 Skąd: Nakło nad Notecią
Wysłany: 2006-02-02, 18:57
Cytat:
Zamieszczam fotke jak jest u mnie. Ze względu na słaby napowietrzacz musze codziennie iść i puknąć w lód . Ale na szczęście wężyk nie zamarza . Na fotce widać że połowa jest zamarznięta, a połowa wolna.
Wydaje mi się że ten śnieg jest zbędny. Gdyby go nie było,więcej światła dochodziło do dna oczka. pozdrawiam Mirek
Zamieszczam fotke jak jest u mnie. Ze względu na słaby napowietrzacz musze codziennie iść i puknąć w lód . Ale na szczęście wężyk nie zamarza . Na fotce widać że połowa jest zamarznięta, a połowa wolna.
Wydaje mi się że ten śnieg jest zbędny. Gdyby go nie było,więcej światła dochodziło do dna oczka. pozdrawiam Mirek
[ Dodano: 2006-02-02, 19:22 ]
Przepraszam,chciałem zacytować Jacka,ale mi nie wyszło. Mam jeszcze słabe doświadczenia,w pracy z komputerem
Na oczku nie ma śniegu. Odmiatam go. Może na tamtej fotce tego nie widać ale na tej nie.
Dołączył: 01 Lut 2006 Posty: 30 Skąd: Nakło nad Notecią
Wysłany: 2006-02-02, 21:15
No teraz jest OK, przyznasz że na fodce było widać śnieg. Swoje oczko staram odśnierzać po każdych opadach śniegu. Jak tu ktoś napisał, rosliny podszebują światła nawe zimą. Pozdrawiam Mirek Ps Dzięki za poprawienie mego postu
Pomógł: 48 razy Dołączył: 28 Sty 2006 Posty: 1436 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2006-02-03, 02:54
AurorA napisał/a:
Nie jest tak źle, choć nie wiem czy dadzą sobie radę w takim cuchnącym bajorze.Zastanawiam się nad wyłapaniem części i przeniesieniem do piwnicy.
Witaj,
A napowietrzacz pracuje, bo jeśi tak to myślę że nie powinno być już większych problemów. Tlen dobrze się miesza z zimną wodą i rybom powino wystarczyć. poza tym karasie sa diablo odporne na niedobór tlenu.
Przeżyłem kiedyś taką sytuację:
Mieliśmy kilka lat temu nałapać i przewieźć karasie do klubowej stanicy wędkarskiej pod Olsztynek, z pod Grójca. Oczyszczali tam parkowe stawy i drbinicą karasiową wyławianą ze stwu ...wiadrami (pod zastawką był dołek 2 x 4 x0,50 m i tam spłynęły wszsystkie rybki z całego stawu, naładowaliśmy cztery plastikowe300 l beczki pod sam czubek. Wlaliśmy do każdej po 2 wiadra wody, więcej nie chciało sie zmieścić. Jazda transitem miała trwać ok 4 godzin. Niestety wynalazek padł nam pod Warszawą, był trochę leciwy, wysypała się pompa wtryskowa. Siłą rzeczy samochód trzeba było scholować do firmy na warsztat. A że był to już wieczór, wóz naprawiono dopiero następnego dnia po południu, beczki z rybami oczywiście stały na pace.
Na miejsce dojechaliśmy w nocy i żeby nie pętać się z beczkami po wertepach w nocy, postanowiliśmy ryby wypuścić następnego dnia rano. Włożyliśmy im tylko do beczek przewody podłączone do sprężarki.
Rano przewoźiliśmy beczki taczką nad wodę i wypuszczaliśmy je do klubowego 8 h jeziorka, przewracając otwarte beczki na płytkiej wodzie. Doszliśmy do wniosku że lepiej bedzie wybierać martwe ryby z jeziora niż grzebać w 1 m warstweie ryb w beczkach.
Jakież było nasze zdziwienie kiedy okazało sie że padły tylko 32 ryby, na 1200 l ryb które przewoziliśmy.
Z tej radości wróciliśmy dopiero po 2 dniach, i to nie dlatego bynamniej, że samochód ponownie nawalił, po prostu w stanicy był dobrze zaopatrzony barek.....i jakoś nikt nie wpadł na pomysł żeby losować kierowcę na powrót do Warszawy.
Jednym słowem zarybianie było udane i dla szczupaków i dla nas:)
Nie jest tak źle, choć nie wiem czy dadzą sobie radę w takim cuchnącym bajorze.Zastanawiam się nad wyłapaniem części i przeniesieniem do piwnicy.
Witaj,
A napowietrzacz pracuje, bo jeśi tak to myślę że nie powinno być już większych problemów. Tlen dobrze się miesza z zimną wodą i rybom powino wystarczyć. poza tym karasie sa diablo odporne na niedobór tlenu.
Przeżyłem kiedyś taką sytuację:
Mieliśmy kilka lat temu nałapać i przewieźć karasie do klubowej stanicy wędkarskiej pod Olsztynek, z pod Grójca. Oczyszczali tam parkowe stawy i drbinicą karasiową wyławianą ze stwu ...wiadrami (pod zastawką był dołek 2 x 4 x0,50 m i tam spłynęły wszsystkie rybki z całego stawu, naładowaliśmy cztery plastikowe300 l beczki pod sam czubek. Wlaliśmy do każdej po 2 wiadra wody, więcej nie chciało sie zmieścić. Jazda transitem miała trwać ok 4 godzin. Niestety wynalazek padł nam pod Warszawą, był trochę leciwy, wysypała się pompa wtryskowa. Siłą rzeczy samochód trzeba było scholować do firmy na warsztat. A że był to już wieczór, wóz naprawiono dopiero następnego dnia po południu, beczki z rybami oczywiście stały na pace.
Na miejsce dojechaliśmy w nocy i żeby nie pętać się z beczkami po wertepach w nocy, postanowiliśmy ryby wypuścić następnego dnia rano. Włożyliśmy im tylko do beczek przewody podłączone do sprężarki.
Rano przewoźiliśmy beczki taczką nad wodę i wypuszczaliśmy je do klubowego 8 h jeziorka, przewracając otwarte beczki na płytkiej wodzie. Doszliśmy do wniosku że lepiej bedzie wybierać martwe ryby z jeziora niż grzebać w 1 m warstweie ryb w beczkach.
Jakież było nasze zdziwienie kiedy okazało sie że padły tylko 32 ryby, na 1200 l ryb które przewoziliśmy.
Z tej radości wróciliśmy dopiero po 2 dniach, i to nie dlatego bynamniej, że samochód ponownie nawalił, po prostu w stanicy był dobrze zaopatrzony barek.....i jakoś nikt nie wpadł na pomysł żeby losować kierowcę na powrót do Warszawy.
Jednym słowem zarybianie było udane i dla szczupaków i dla nas:)
A ile ryb przeżyło??? No niestety dzieją sie różne przypadki. U mnie pękło raz oczko i było tylko niecałe 50cm głębokości a cały lód został u góry oczka (to był środek zimy), ale i tak pod spodem siadał mały lód (max 2cm). Niestety koi padły (3 sztuki miałem i wszystkie padły) a karasie przeżyly (6 sztuk). Miałem wtedy jednego pięknego złotego koi, który padł z tamtymi dwoma. Kupiłem go jak miał 6-7cm. Żył u mnie 3 lata i pod koniec życia miał ok 16cm. Napowietrzacz chodził non stop i był prawie na dnie. Widać było że rybki żyją i nie "pompują" pyskami czyli woda była dobrze natleniona, a koi musiały zdechnąć pewnie z małej ilości wody, niskiego poziomu, braku przestrzeni. Ale niestety...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum