Oczko wodne - forum
Forum miłośników oczek wodnych.

Oczko wodne z siatkobetonu. - Modelowe oczko siatkobetonowe

AurorA - 2008-12-30, 18:12
Temat postu: Modelowe oczko siatkobetonowe
Opis sporządzony przez Tomka w jego galerii http://forum.oczkowodne.net/viewtopic.php?t=2877 tam tez można liczyć na dalszy rozwój tej historii.

Działka moja powstała prawie 20 lat temu w szczerym polu i już wtedy sadząc drzewa i krzaczki pozostawiłem miejsce na oczko nie wiedząc konkretnie co,gdzie i jak. Jednak dopiero ostatnio uzmysłowiłem sobie, że "teraz albo nigdy".
Teren przeznaczony na oko wyglądał wtedy tak:

(ten trawnik w głębi za Pepkiem i świerczkiem). Sądziłem, że w 2-3 dni wykopię dziurę w glebie, wypełnię ją wodą i gotowe, ale trafiłem na Forum i już rok życiorysu mam zapisany oczkiem. Zresztą dopiero opis oczka z siatkobetonu podziałał na mnie jak dopalacz. Stabilność kształtu i całej konstrukcji, możność uzyskania wąskich obrzeży dających zamaskować się samą roślinnością - kamienie chciałbym układać tam gdzie będę chciał, a nie gdzie będę musiał, mocne dno dające możliwość wchodzenia i kąpieli, pojemniki na rośliny bez widocznych donic -to jest to pomyślałem. Tak pewnie też będzie, ale nie w pełni doceniałem potrzebny nakład pracy (realizacja jednoosobowa). Uff - to była harówa jak pisał Castleman.
Już w grudniu 2007 rozkładałem jak nawiedzony na trawniku kable i linki planując kształt oka:

Zaplanowałem oko ok.27 m2, 20 m3, h max 1,5 m + kaskada + strumień ok. 15 metrów.
Dokładniejszy szkic (trochę mało czytelny) w moim poprzednim temacie. Jeszcze w zimie zakupiłem 300 m2 siatki Rabitza (i umyłem ją), pręty zbrojeniowe na wieniec (i ukształtowałem je). Jednocześnie kilkadziesiąt godzin poświęciłem na studiowanie problemów związanych z cementami,betonami,kruszywami i w szczególności z siatkobetonem.
Moja definicja siatkobetonu: jest to konstrukcja zawierająca tak dużo cienkoprofilowego zbrojenia ile niezbędne; wypełnionego i pokrytego możliwie najmniejszą ilością betonu.
Jest to zatem finezyjna odmiana żelazobetonu różniąca się od masywnych konstrukcji żelazobetonowych. Jednak wieniec do oka to miał być klasyczny żelbet. Postanowiłem wykonać go na początku ! Nie dla udziwnienia, tylko chciałem uzyskać stabilną bazę odniesienia do dalszych prac (kształt,poziom). W tym celu wykopałem rowek w kształcie oczka:
to był 4 maja 2008 - jeden dzień pracy.
Następnego dnia w rowku ułożyłem zbrojenie wieńca. Zastosowałem nietypowy kształt strzemion, tak by uzyskać stożkowy kształt wieńca - po to, by wystająca krawędź zbiornika była możliwie wąska:
To drugi dzień pracy.
Jak widać zbrojenie wieńca wisiało na podpórkach ustalających poziom i dających dystans
do podłoża. Górny pręt fi 10-12 mm, dolny fi 8-10 mm i 2 pręty fi 6 mm - takie dostałem na złomowisku (znacznie taniej). To, że były w krótkich odcinkach to zaleta, bo dłuższe niż
2 m trudniej się kształtuje. Zbrojenie wieńca obstawiłem szalunkiem wykonanym z tego co było pod ręką - płyty pilśniowe (najlepsze),sklejka,pocięte tablice reklamowe z pleksi. Robiąc fotki trafiłem na motyw pasujący na tytuł oczka - zapewniam czysty przypadek,zero reżyserii:
szalunek - trzeci dzień pracy.
Szalunek wsadziłem w grunt i ustabilizowałem wbitymi weń kołkami. Czynność tą można było wykonać staranniej - byłby jeszcze węższy wieniec w górnej części. Wysokość szalunku nie była bardzo istotna, bo zalewając betonem pozostawiałem najwyższy pręt wolny, tak by w przyszłości dowiązać do niego siatkę. Zbrojenie w szalunku zalałem betonem jak na wieńce (cement,piach,żwir,plastyfikator-wodouszczelniacz). Wyszło tak:
Betonowanie wieńca - czwarty,długi dzień pracy.
Barba pomogła trochę przy zagęszczaniu betonu, a i tak kończyłem przy sztucznym oświetleniu. Na noce plac boju przykrywany był folią - istne blaupunktcisko:

PS. Z tym wieńcem na początku budowy oczka jest jakaś logika - no bo jeśli dom budowany do góry kończy się wieńcem, to oczko budowane w dół może się wieńcem zaczynać. Poziom wieńca tak cyrklowałem, by góra oczka wypadła 6-8 cm ponad grunt w najwyższym jego (gruntu) punkcie.

po 4 dniach pracy wykonałem wieniec, a był to 12 maja 2008 (zaczynałem 4-go). Przyszła kolej na kopanie dołu właściwego,które rozpocząłem 16.05.2008. Z poprzednich doświadczeń ze szpadlem wiedziałem, że kopanie w amoku nie opłaca się i że tą prostą robotę warto usystematyzować (w perspektywie miałem wykopanie i składowanie urobku o kubaturze nominalnej 20 m3, po wykopaniu pewnie jeszcze więcej i przechowanie go przynajmniej kilka miesięcy). Na wyznaczonym miejscu ułożyłem najpierw płaty zdjętej darni w taki sposób, by powstało ogrodzenie na urobek, który następnie sypałem możliwie wysoko starając się jednocześnie nie mieszać humusu z piaskiem.

Stosownie do rosnącej góry urobku zmieniał się wygląd wykopu:


Kopanie (jednoosobowo) trwało tydzień. W międzyczasie do wieńca "dokleiłem" betonową przyporę dającą odpowiednie pochylenie górnej części ściany oczka (jest widoczna na ostatnich dwóch fotkach wykopu). Na niektórych fotkach widoczne są linki czy raczej kable rozpięte nad wykopem - na nich rozpinałem tą niebieską plandekę. W zamyśle miało to dać
możność pracy nawet podczas deszczu, ale nie do końca ten patent sprawdził się, bo plandeka (ogromniasty "żagiel" 12x6 m) nie wytrzymywała silnego wiatru i po prostu tym "blaupunktem" tylko przysłaniałem pole walki. Piaszczysty grunt w wykopie zraszałem wodą
by nie osypywał się.
25-go maja zacząłem instalować w ściankach wykopu przygotowane jeszcze zimą swojego pomysłu "kołki" do rozpięcia siatki Rabitza. Te "kołki" to były kawałki odpadów plastikowych (resztki rurek, kątowników itp.) z zamocowanym na końcu drutem wiązałkowym. W ściance wykopu robiłem kawałkiem rurki kanalizacyjnej kilkunastocentymetrowe dołki (wybierając tą rurką piasek), wkładałem w te otwory te "kołki" i mocowałem je w gruncie wstrzykując w dołki piankę poliuretanową.

Policzyłem, że takie kołkowanie jest znacznie tańsze od kołków drewnianych (licząc cenę drewna opałowego) i chyba mniej niszczy piaszczyste ścianki wykopu niż bicie w nie kołków
drewnianych. Tym niemniej po zainstalowaniu kilkudziesięciu kołków (na przygotowanych 300) doszedłem do wniosku, że starannie przygotowany piaszczysty wykop źle znosi moje ciągłe w nim odwiedziny i postanowiłem dodać jeszcze jeden etap prac. Mianowicie zakupiłem siatkę podtynkową z włókna szklanego (ok.50 groszy/m2, pow.wykopu 60 m2) i rozkładając ją w wykopie wtepowałem w nią chudy beton (tj. rozgarniając beton packą wklepywałem go w siatkę szczotką zmiotką). Straciłem na to 3 czy 4 dni, ale cały wykop pokrył się ok.półcentymetrową stabilną powłoką stanowiącą dodatkowo wspaniały podkład
(chudy beton) pod właściwy siatkobeton. Tę siatkę podtynkową warto polecić jako materiał pomocniczy przy różnych pracach siatkobetonowych (ja używałem jej też przy wykonywaniu siatkobetonowych ścianek pojemników na rośliny). Siatka ta z pozoru sztywna wspaniale układa się pod betonem, a na nierównościach można ew. fałdy przeciąć
nożyczkami. Tylko przypomnienie - to materiał pomocniczy a nie konstrukcyjny.
Przy tak przygotowanych ściankach nie musiałem obsadzać w nich kołków. Zamiast kołków
powbijałem w ścianki łatwiejsze w użyciu klamry druciane. Jednocześnie w jednym z końców oczka na połowie głębokości umieściłem rurę łączącą oczko z planowaną komorą pompy. Po tym (a nastał już czerwiec) zacząłem układać siatkę Rabitza. Układałem i wiązałem cały tydzień. Regulaminowe 4 warstwy siatki, 7 pierścieni z drutu fi 6 umieszczonych w rejonie górnych ścianek i półek i dużo wiązania. Dokładne powiązanie i ułożenie warstw siatki drucianej powoduje, że można uzyskać cieńszą ściankę zbiornika, która jest w zupełności wystarczająca ze względów wytrzymałościowych. Po tym drutowaniu zbrojenie siatkobetonowe wyglądało tak:

Na to drutowanie cieszyłem się jak dziecko licząc na pracę lekką, łatwą i przyjemną, ale okazało się być mozolną, żmudną dłubaniną w niewygodnej zazwyczaj pozycji. Samo drutowanie zajęło mi jak napisałem tydzień, ale nastał już 18 czerwca i zacząłem przygotowywać się do głównego betonowania.

czko siatkobetonowe to dużo więcej pracy niż przy folii, dlatego ew.warto zadać sobie pytanie dlaczego chce się takie oczko budować. No bo jeśli nie zależy nam na zaletach i możliwościach jakie daje siatkobeton, to po co ? Chociaż z drugiej strony - gdzieś już napisałem, że "oczko bez wkładu pracy, to oczko bez sensu"...
Ja w każdym bądź razie chcąc zrelaksować się trochę od tego siatkobetonowania w tzw. międzyczasie wykonałem żelbetowy silos na komorę pompy - tj. dół 120x60 cm głębokości 90 cm ,do którego wprowadziłem drugi koniec owej rury wychodzącej z oczka. Ale to klasyczny żelbet, więc niewart specjalnych opisów - widać go na niektórych fotkach. No może tylko dodam, że miał on jednocześnie częściowo choćby zaspokoić moją tęsknotę za piwniczką, której nie mam w domu oraz, że planowałem nadbudować go częścią naziemną stanowiącą pomieszczenie techniczne dla oczka i jednocześnie oparcie górnej części planowanej kaskadki.
Po tych zajęciach relaksujących zabrałem się za betonowanie ułożonego już zbrojenia. Wcześniej przygotowałem sobie różne pomocnicze akcesoria - wycechowane kubełki na kruszywo, pojemniki na wodę i plastyfikator, wagę do rozważania cementu (miałem betoniarkę radzącą sobie tylko z taką ilością betonu), narzędzia do podciągania siatki i zagęszczania betonu. Wszystko po to, by maksymalnie usprawnić proces betonowania.

To narzędzie do zagęszczania pracowało w wiertarce udarowej - szczególnie przydatne na powierzchniach poziomych. Beton na ściankach dobrze mi się zagęszczało szlifierką mimośrodową, tylko bidulę musiałem potem długo szorować. W szczególnych miejscach używałem do zagęszczania owej szczotki-zmiotki. Najważniejsze jednak, że do obsługi betoniarki zgłosił się ochotniczo Szwagier - muszę przyznać, że bez Jego pomocy w żadnym
przypadku nie wyłożył bym betonu za jednym razem. W uznaniu zasług przyznałem mu prawo do spożywania w funkcjonującym w przyszłości oczku piwa bez wychodzenia na siku. Informację, że można beton wyrabiać w taczce (bez betoniarki) uważam za niesprawdzoną (no może przy budowie oczka do 5 m2). Nam betonowanie zajęło 20 godzin non stop
od 4-tej rano bez śniadania, obiadu i kolacji przy czym los wyreżyserował nam start pracy bardziej dramatycznie niż Hiczkok swoje filmy, ale to temat na oddzielne opowiadanie.
Beton był regulaminowy tj. 1:3 cement z piaskiem gruboziarnistym 0-4 mm, superplastyfikator-wodouszczelniacz 1% i jak najmniejsza ilość wody. Beton, betonowanie i pielęgnacja betonu to też temat sam w sobie, więc nie będę się teraz gubił w szczegółach.
Jeśli kogoś coś interesuje to proszę pytać - odpowiem w miarę zgromadzonej wiedzy i doświadczenia.
Rano po betonowaniu wykonałem kosmetykę skorupy szczotką drucianą i jakieś drobne poprawki. Później zakrywałem, odkrywałem, polewałem,znów zakrywałem i tak w kółko.
Na fotkach widać też, że wokół wieńca ponownie zainstalowałem kołki i szaluneczek poziomując górę skorupy na żądaną wysokość.

Szaluneczek ów i kołki rychło usunąłem, zatarłem jeszcze boczki wieńca i tak pielęgnowana ciągle skorupa dojrzewała - odkrywana, polewana i zakrywana - blaupunktcisko (płachta) też się napracowała. Ja zaś zacząłem znów taniec ze sznurkami szukając optymalnej trasy planowanego strumienia.

Komora pompy jest blisko oczka - rura ma długość ok.1,5 m i cała (od ścianki oczka do ścianki komory) jest w otulinie betonowej, więc ta konstrukcja powinna być szczelna. Licząc się jednak z możliwością pewnych przemieszczeń komory względem oczka dodatkowo środkowy odcinek rury pokryłem pianką poliuretanową, która łączy się dobrze zarówno z plastikiem jak i z betonem. Zastosowałem rurę osłonową do instalacji wodociągowych (dwuwarstwowa, zewnętrzna warstwa karbowana) i jeszcze dodatkowo zarówno od strony oczka jak i od strony komory w tych karbach wysmarowałem takie pierścienie silikonowe, które następnie zamalowałem grubo zaprawą uszczelniającą (Ultrament). Silikon oczywiście budowlany (ten bezzapachowy), który łączy się z betonem w odróżnieniu od sanitarnego, który do tego celu byłby mniej odpowiedni.

Z pracami botanicznymi zdecydowanie wstrzymam się do wiosny; za pochwały dziękuję - miód na obszary próżności w duszy mojej.
Wracając do relacji z prac: po wybetonowaniu skorupy oczka wyznaczyłem przebieg strumienia. Do jego wybudowania zdecydowanie zachęciła mnie jego funkcja filtracyjna. Możliwość zastąpienia filtra strumieniem tak mi się spodobała, że z braku lepszego miejsca postanowiłem puścić go po prostu wzdłuż oczka. Po wykopaniu rowka wg wyznaczonych linii wyglądało to tak:

Strumień wykonałem w formie pięciu komór o łącznej długości ok.15m oddzielonych od siebie stopniami wodnymi tj.przegrodami. Grunt wybrałem tak głęboko, by usunąć warstwę
gliniastego humusu, szerokość ok. 0,4-1 m, kształt taki jak mi podpowiedziała fantazja w fazie projektowania. Spadek strumienia projektowałem na ok.1,5 %, co przy długości strumienia 15 m dawało przewyższenie ok. 25 cm (góra strumienia w stosunku do góry skorupy oczka). Ponieważ skorupa oczka wystawała w tym miejscu do 15 cm ponad grunt, zatem "wolna ścianka" strumienia (ta wystająca ponad grunt) dochodziła do 40 cm. Dla ułatwienia wykonania tej znajdującej się w wolnej przestrzeni ścianki ponownie skorzystałem z szalunku oraz siatki podtynkowej z włókna szklanego.
Szalunek z motywem tym razem znalazł się nieprzypadkowo. Widać też drugą ,"podręczną" stertę piachu z wykopu oczka oraz płachtę pod którą dojrzewała skorupa oczka. W cały wykop strumienia wklepałem chudy beton, z pomocą tych ścianek z siatki podtynkowej i prętów wbitych w ścianki rozciągnąłem na wysokości brzegów strumienia drut zbrojeniowy 2x fi 6 mm na którym rozpiąłem 3 warstwy siatki Rabitza (w taki sposób jak w oczku), dołożyłem jeszcze 2 poziomy drutu zbrojeniowego fi 6 mm i całość zabetonowałem tak samo jak poprzednio. Po betonowaniu wglądało to tak:

Ponownie zadziwił mnie Szwagier, którego zagadnąłem czy chciałby znów partycypować w betonowaniu (pamiętając o 20-godzinnym betonowaniu oczka traktowałem to jako żart).
On mnie jednak zaskoczył stwierdzając niemalże z radością, że bardzo chętnie - po poprzednim betonowaniu czuł trochę konstruktywnego zmęczenia, ale w sumie - super.
Prace betoniarskie niby niewielkie, ale zajęły nam cały dzień. Przy betonowaniu strumienia było trochę więcej pracy technicznej, bo trzeba było pilnować tego 1,5% spadku (czy raczej "wznosu", bo betonowaliśmy od oczka w górę strumienia). Te 1,5% ustalałem od progu wodnego do kolejnego progu (przegrody) dbając jednocześnie by brzegi strumienia były powyżej przegród (ale nie za wysoko - ze względów estetycznych). Było też trochę zabawy w wyklepaniem tych wolno stojących ścianek, ale po tych pracach konstrukcje wszystkich zbiorników były gotowe :yahoo:

Była już połowa lipca gdy skończyło się betonowanie strumienia - trzeba było rozpocząć pielęgnację tego betonu, zatem płachta-blaupunktcisko przykryła strumień, a ja postanowiłem
próbnie (!) napełnić oczko. Woda lała się całą dobę i weszło jej równo 20 m3 (o dziwo zgodnie z obliczeniem).

Jak wiadomo zbiorniki wodne są magnesem dla różnych okazów fauny, więc na placu boju moich dotychczas samotnych (no przy betonowaniu to ze Szwagrem) zmagań zrobiło się ludniej:


W białej koszulce na czwartym zdjęciu, które czasami na Fotosiku ginie (?) to Szwagier - bezcenny pomocnik przy betonowaniu.
Jednym z pierwszych gości w oczku, od razu pierwszego dnia po napełnieniu i nie wiadomo skąd było to indywiduum:

Przypuszczam, że był to pływak żółtobrzeżek - niezbyt chętnie widziany w oczkach, no bo też coś mile widzianego tak szybko by się z własnej woli w oczku nie znalazło. Początkowo widząc te 2 odnóża sądziłem, że jest to jakiś owadzi inwalida i później, gdy spuszczałem wodę z oczka pieczołowicie go wyłowiłem planując przenieść w jakieś inne miejsce, lecz ów
nagle skądś wykombinował drugą parę łap czy też skrzydeł (?) i bez podziękowania czmychnął w krzaki. Póki co jednak oczko trzymało poziom wody idealnie - najwyżej po intensywnej kąpieli uzupełniałem to co się wychlapało. Tu zresztą pierwsza konsternacja - wszyscy wizytatorzy orzekli, że oczko-basen jest już skończone i nie ma co paprać żadnych
przegródek, boksów itp. - wygląda dobrze, do kąpania niezłe i wystarczy. Trudno mi było zdecydowanie nie zgodzić się z tymi argumentami. Dylemat postanowiłem rozwiązać po urlopie.

Wypompowałem wodę celem pomalowania zbiorników zaprawą wodoszczelną. Warstwa siatkobetonu ma średnią grubość ok. 2 cm , w niektórych miejscach skorupy zbrojenie jest tuż pod warstwą betonu co potwierdza potrzebę zastosowania zaprawy uszczelniającej mimo całkowitej szczelności zbiorników. Widać to na fotkach:

Te rdzawe punkciki, szczególnie widoczne na drugiej fotce.
Na dwukrotne malowanie wszystkich zbiorników zużyłem 15 worów Ultramentu. Po malowaniu powierzchnie nabrały jeszcze bardziej szlachetnego i wypieszczonego wyglądu i już całkiem było mi żal paprać je ponownie. Ale słowo się rzekło i jak uświadomiony czekista tzn. bez wewnętrznego przekonania, tylko ze świadomością, że sprawa tego wymaga zacząłem kleić do skorupy nowe druty. Poprzyklejałem na cement z piaskiem pionowe wsporniki z drutu na których zamocowałem poziomy drut nośny. Na nim zawiesiłem siatkę podtynkową z włókna szklanego na to 2 warstwy siatki Rabitza i wszystko to zabetonowałem (było trochę lepienia ścianek pionowych) pozostawiając duże otwory niezabetonowane z samą siatką podtynkową. Rozmieszczenie tych ścianek i boksów to impresja chwili - nie byłem w nastroju. Zrozumiałem dlaczego wiele konstrukcji siatkobetonowych nie doczekuje się tych przegród i boksów... Fotek też nie chciało mi się robić w trakcie pracy (chandra totalna) - pochodzą one z późniejszego okresu co widać:

Komorę pompy nadbudowałem pomieszczeniem technicznym (cegły na sztorc, pomalowane Ultramentem, przykryty folią i szmatami) :

Ten budyneczek ma służyć jednocześnie jako oparcie kaskadki dając tym samym zamknięcie pierścienia wodnego.
Jak widać na fotkach trzymałem się pierwotnej koncepcji, by jedną część oka zrobić typowo oczkową (rośliny), a drugą - no może nie kąpielową, ale z możliwością posiedzenia w oku i ochłodzenia się - ot tak by nie zazdrościć w upały rybom. Obie części oddzielone do wysokości dolnych boksów przegrodą - tak by można ewentualnie oczyścić
zbiornik bez konieczności wyjmowania wszystkich roślin i ryb. Dla ułatwienia - w przegrodzie mufka kanalizacyjna fi 160 z możliwością zakorkowania z jednej lub drugiej strony. Rurę do komory też można zakorkować (ew. założyć sitko). Nad rurami zrobiłem półki ułatwiające poruszanie się w oczku i maskujące trochę te otwory.
Co do kalendarza prac przy oczku to boksy betonowałem jeszcze we wrześniu, malowałem zaprawą wodoszczelną w październiku, domek budowałem w październiku i listopadzie. Jesienią czasu mniej, dzień krótszy,pogoda nie zawsze dopisuje i robota gorzej się klei.
Co do otworów w boksach to dobrze, że nie są za małe. Teraz jest w nich zabetonowana siatka podtynkowa, ale przy sadzeniu roślin prawdopodobnie dojdzie tam jeszcze jakaś mata, nie wykluczam że rośliny mogą być w jakichś pojemnikach, dojdzie też żwir. Gdyby mimo wszystko wody dla roślin było za dużo, to bez problemu można otwory przytkać. Odwrotnie byłoby trudniej. A wytrzymałość boksów jest wystarczająca -swobodnie można po nich chodzić. Jednocześnie nie są zakotwione w skorupie tylko do niej doklejone i w sytuacji awaryjnej powinny się od niej oderwać nie powodując uszkodzenia skorupy.
Tak przy okazji to pomyślałem sobie, że jeśli komuś nie podobają się typowe doniczki w oczku, to można niewielkim nakładem pracy i kosztów zrobić sobie doniczki z siatkobetonu w dowolnym kształcie i formie - praca prosta, ew. mogę służyć radą. Ja nie wykluczam, że w razie potrzeby (np. umieszczenia rośliny na innym poziomie) dodam taką doniczkę, którą zawieszę na górnej półce lub postawię na dolnych boksach.
Prace przy oczku kontynuowałem konsekwentnie choć powoli. Po skończeniu konstrukcji oczka i domku technicznego wykonałem na przełomie listopada i grudnia drenaż w miejscach gdzie chciałbym uniknąć błota (w czasie uporczywych deszczów). W tych miejscach usunąłem warstwę gliniastej gleby (do poziomu piasku) i zasypałem dołek piaskiem, a częściowo nawet położyłem rurkę drenażową fi 50 mm i zasypałem żwirem.

Być może kiedyś zrobię jeszcze jakąś strefę zalewową przy oczku, ale najpierw muszę nabrać obycia z oczkowymi roślinami.
W tym samym czasie między domkiem technicznym a początkiem strumienia wykonałem stelaż pod koryto kaskady czyli na ćwierćkolistych fundamencikach wymurowałem również
ćwierćkoliste murki.

Murki jak widać są topornie grubaśne, bo wykonane są z pociętych pustaków, które akurat miałem do dyspozycji. Jest to tylko stelaż potrzebny do budowy koryta kaskady. Można by też wykonać siatkobetonową kaskadę wiszącą między domkiem a strumieniem, ale chyba byłby to trochę dziwny twór.
Przestrzeń między murkami została zresztą zasypana piaskiem, trochę ubitym - zagęszczonym, a murki wcześniej pomalowane zaprawą uszczelniającą (pustaki).

Jak widać, po pracach drenażowych oczko trochę oczyściłem (już wiem,że na jesieni będę stosował siatkę przeciw liściom) i napełniłem wodą.

Sądzę (nie tylko ja), że powierzchnia betonowa pod wodą lepiej zniesie zimowe wahania temperatury, powinna też przetestować się na odporność na lód no i wymiana wody na początek betonowemu oczku też się przyda.
---------------------------------------------------------------------------------------
Z początkiem marca zima trochę odpuściła, więc kontynuowałem prace przy kaskadzie. Najpierw pokryłem piasek w korycie kaskady chudym betonem (cieniutko-ok. 0,5 cm) na siatce podtynkowej rozłożonej na piasku, a następnie wykonałem stelaż-zbrojenie pod siatkę Rabitza.

Jak widać dolna część kaskady jest nadwieszona nad pierwszą komorą strumienia. Prawdopodobnie przestrzeń pod tą częścią kaskady pozostawię z samą wodą - może będzie chciała działać jak odstojnik na zanieczyszczenia.

Na wodzie jeszcze utrzymuje się pokrywa lodowa. To zdjęcie zrobione dziś rano przed tym obfitym opadem śniegu:

Jak widać zbiornik chyba pomyślnie przeszedł zimową próbę wytrzymałości. Dodatkowo sprawdziła mi się ochronna (dodatkowa) funkcja tego górnego okólnego boksu. Pracując przy kaskadzie wdepnąłem na cienki lód, który załamał się:

Przy innej konstrukcji zbiornika zaliczyłbym totalną kąpiel, a dzięki tym siatkobetonowym przegrodom nawet woda do kalocha nie wlała się i zachowałem pełną kontrolę w pozycji pionowej!

Dzisiaj skończyłem zbrojenie koryta kaskady, czyli mocowanie w korycie siatki Rabitza:

Dwie warstwy siatki rozpięte na drucianym stelażu. Na pionowych ściankach przed siatką Rabitza przymocowałem siatkę podtynkową z włókna szklanego. Dzięki niej łatwiej wykłada mi się beton na takich wolnostojących elementach. Z betonowaniem poczekam do trochę cieplejszych nocy.

W sobotę wybetonowałem koryto kaskady. Szwagier znów pomógł, chociaż pracy nie było zbyt dużo - dwa worki cementu i 140 l piasku.

To już koniec konstrukcyjnych prac betoniarskich. Teraz ew. tylko jakieś doklejanie przy maskowaniu. Z oczka spuściłem wodę - zero niespodzianek po zimie (odpukałem). Trochę oczyszczę zbiornik i teraz kolej na roślinki.

Oczko ciągle w fazie urządzania więc nie bardzo jest co pokazywać, zwłaszcza że ciągle brak czasu, ale dziś po niespełna dwóch miesiącach jest pierwszy kwiat lilii :

To Escarboucle (co za nazwa) zameldowała się pierwsza po dwóch miesiącach od posadzenia i miesiąc po podniesieniu wody do docelowego poziomu. Druga będzie chyba Albida:

Przy okazji jeszcze strzałka szerokolistna też przywieziona od Arka w tym samym czasie w postaci bulwki wielkości małego palca (bez części zielonej):


Wczoraj pokazała się Albida:

dziś chyba jeszcze nabrała ciała jak i Escar/Zdobywca:


Przy okazji widać, że mam dużo miejsca do zagospodarowania w strefie przybrzeżnej, w której są też strefy bagienne. Może ktoś mi podszepnie jakieś gustowne roślinki ze Sklepu ?
Strzałka australijska - chyba tegoroczna nowość w Sklepie rośnie bardzo mocno i zdrowo i jest bardzo efektowna:


Trochę to trwało, ale wreszcie ukończyłem kaskadę i maskowanie komory pompy (widoczne na fotkach postu z kwietnia br). Teraz wygląda to tak:

Na bokach kaskady są niewielkie kieszonki na rośliny ew. mech. Woda przez te kieszenie nie przepływa, ale jak puści się wodę, to w środku są wilgotne.

Całość tej betonowej konstrukcji teraz wygląda tak:

Na tej ściance jest też kilka kieszonek na roślinki, a na wierzchu duża donica. Na dole już puściłem bluszcz, więc wygląd jeszcze powinien się poprawić.

Karpy jabłoni. Ta konstrukcja to właśnie "stelaż" dla roślin - odpowiednik górki z kamieniami
przy tradycyjnej konstrukcji skalniaka. Też czekam na rośliny, chociaż niektóre elementy "stelażu" są dość efektowne, więc chyba nie pozwolę ich całkowicie zasłonić roślinami:

kozak74 - 2014-02-08, 19:14

Niesamowite!!!!!!Super!!!!

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group